W szczerym polu na Sycylii…z historią pewnych gatek w tle:)
Końcem sierpnia 2015 roku przebywałam od 2 miesięcy we Włoszech. Przemieściłam się wówczas z głównego lądu, z okolic Neapolu nocnym promem do Palermo i tam po odczekaniu w jakimś portowym barze kilku godzin spotkałam się z moim niedoszłym hostem z Workaway’a, który wywiózł mnie gdzieś do jakiejś odległej mieściny na końcu wyspy, a od którego uciekłam tak szybko, jak się tam zjawiłam 🙂O tym co to takiego workaway pisałam tutaj.
Był to mój pierwszy i jak na razie ostatni raz, kiedy człowiek okazał się kompletnym idiotą i chamem, nierozumiejącym chyba do końca, na czym polega ogłada, dobre wychowanie i… workaway, przede wszystkim.
Kiedy ludzie pytają mnie, czy miałam jakieś nieprzyjemne doświadczenia podczas moich workaway’owych podróży, to mówię, że w zasadzie nie. Czysto statystycznie rzecz biorąc zawsze zdarzy się jeden niewypał na 15 i tak też było w tym jedynym przypadku. Tak czy siak, znalazłam się w przysłowiowej czarnej d*pie, ale od czego się ma znajomych na całym świecie :). Czekając na powrotny pociąg do Palermo in the middle of nowhere, czyli na jakimś totalnym sycylijskim odludziu, z którego pociąg odjeżdżał 2x dziennie zadzwoniłam do znajomego z couchsurfing’u, u którego zatrzymałam się będąc w Neapolu i który pomógł mi w międzyczasie zarezerwować jakiś przyzwoity hostel w Palermo, kiedy ja czekałam na swój pociąg na jedynym peronie w tym wcześniej wspomnianym zapomnianym przez Boga miejscu. Z przesiadkami do Palermo jechałam prawie 3 godziny. Skracając całą historię, powiem tylko, że po długiej podróży pociągiem, potem autobusem podstawionym w zastępstwie z powodu remontu torów, znów pociągiem i taksówką (z dworca za 12 euro 🙂 dotarłam do hostelu A Casa di Amici na via Dante po 21-szej. Hostel polecam – był super! Właściciel też. Ale zatyczki do uszu na noc się przydadzą.

Tego samego wieczoru rozpoczęła się akcja ‘emergency’ czyli szukanie nowego hosta i fajnego miejsca na najbliższe dni lub tygodnie. I tutaj zadziała zasada, która mi się często w życiu sprawdza: „nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło”, tudzież „nic nie dzieje się bez powodu”, ponieważ dzięki temu, że wcześniej wspomniany idiota i cham okazał się kompletnym idiotą i chamem, moją prośbę z ostatniej chwili (na stronie workaway nazywana last minute request) zaakceptował Alessandro (i Aga, Polka) z okolic miasta Sciacca w południowo-zachodniej części Sycylii, u których spędziłam 6 tygodni. Alessandro jest chemikiem i wytwarza w swoim laboratorium kosmetyki na bazie oliwy z oliwek, które rosną u niego na farmie. Co więcej, Alessandro otworzył tuż obok swojego domu muzeum mydła (3. na świecie), które stało się jedną z głównych atrakcji dla przyjezdnych do Sciacca. Ponieważ muzeum i dom Alessandro mieszczą się poza miastem i dojazd do niego jest możliwy tylko autem, można się do niego umawiać indywidualnie, aby odwiedzić miejsce i przy okazji zakupić naturalne kosmetyki – mydła, balsamy, kremy itp. Można też wziąć udział w warsztatach robienia mydła.


Agnieszka natomiast prowadzi w Sciacca szkołę językową Altra Lingua, w której ona sama uczy niemieckiego, a anglojęzyczni wolontariusze z workaway prowadzą zajęcia angielskiego dla dzieci. To był jeden z moich fajniejszych pobytów w ramach workaway, który bardziej przypominał wakacje, niż wolontariat. Prace i robótki były lekkie łatwe i przyjemne i obejmowały np. zrywanie oliwek w gaju oliwnym i kiszenie ich w dużych słojach- tak jak nasze polskie ogórki, (uwaga – nigdy nie obierajcie papryczki chili gołymi rękami!) malowanie mebli (co kocham), gotowanie, pakowanie mydełek do wysyłki, a pod koniec pobytu opieka nad szczeniakiem, którego Alessandro przywiózł ze schroniska i nazwał … Pan 😉


W wolnym czasie udało mi się z Alessandro i Agnieszką zobaczyć kilka ciekawych miejsc w samym miasteczku jak i w okolicach, np. stację badawczą WWF i lęgowisko żółwi morskich (na tym zdjęciu u góry jest mały żółwik 😉 i zaliczyć Sciacca Film Festiwal. Spędzaliśmy dużo czasu na plaży, jedliśmy dobre rzeczy, pili dobre lokalne wino i dyskutowali o życiu i sycylijskiej mafii. Tutaj po raz pierwszy spróbowałam przepysznych arancini (niestety, większość w bułce tartej, czyli z glutenem, ale aktualnie znamy już przepis na te bezglutenowe :).

Ostatnio Facebook przywołał kolejne wspomnienie sprzed lat – moje zdjęcie zrobione w najwęższej uliczce w Europie, która właśnie znajduje w Sciacca. Nosiłam wtedy moje ulubione luźne gatki typu Alladynki i na tym zdjęciu właśnie jestem w nie ubrana. Zdjęcie jak zdjęcie – całkiem je lubię. Siebie na nim też. Ale liczba komentarzy przy tym zdjęciu, a konkretnie komentarze dotyczące samych gatek przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Czytając je teraz po kilku latach, nieźle się uśmiałam 🙂 Zatem dzielę się tą historią z Wami i pokazuję siebie w gatkach z “miejscem na pieluchę”-jak to określił jeden z komentujących 😉 ; );)
Moje zdjęcie w gatkach i komentarze 🙂
Reasumując bardzo polecam zarówno miasto Sciacca, jak i Palermo, które jest zjawiskowe, choć latem upiornie gorące. W ogóle Sycylia to jedna z piękniejszych wysp w południowej Europie – miałam okazję być tam 3 razy i za każdym razem odkrywałam coś nowego i fascynującego.
A jeśli chcesz zacząć swoją przygodę z workaway’em, to zdecydowanie rekomenduję Alessandro, który rozumie ideę w 100% i jest wzorowym hostem.
Zdecydowałeś się przyłączyć do workaway’a? Skorzystaj z tego linku.
Sprawdź też, bo warto:
- E-book: Jak tanio podróżować
- Praca zdalna: pomysły na pracę online
- Język angielski: indywidualne lekcje online
- Workaway: miesiąc gratis z tym linkiem
- Znajdziesz mnie też tutaj: Facebook, Instagram
- Wywiad ze mną: Czy podróżowanie jest tylko dla bogatych?
Fajny opis.
Kocham Sycylie i uważam, że to jedna z piękniejszych wysp włoskich. Po Twoim opisie wnoszę, ze workaway to super wakacje 🙂 Może kiedyś skorzystam.