Jak spełniać marzenia? – surfing w Portugalii 2014 (cz.3)
W życiu próbowałam wielu sportów… . I bardzo je lubię. Tym razem przyszła kolej na surfing w Portugalii. Czy było łatwo? Na pewno było warto! Szczegóły w tym wpisie.
W życiu próbowałam wielu sportów. I bardzo je lubię. Tym razem przyszła kolej na surfing w Portugalii.
Obserwowałam surferów w Australii i wszystko wyglądało tak łatwo i przyjemnie… . Ci ludzie chyba rodzą się z deską surfingową pod pachą. Ba, oni już chyba w łonie matek pływają na surfingu.
A ze mną było inaczej, bo ja z Polski jestem.
W Australii uwielbiałam gapić się na surferów przechadzających się po miasteczku czy po plaży. Oni byli WSZĘDZIE! Taki standardowy obrazek każdej nadoceanicznej mieściny. Ludzie w piankach i decha jako dodatek. Tak sobie wtedy nieśmiało myślałam, że fajnie byłoby kiedyś spróbować… .
Carrapateira i Amado to najpiękniejsze plaże, jakie do tej pory widziałam w Portugali. Tutaj 4 października 2014 roku czyli DOKŁADNIE 5 LAT TEMU spełniam swoje kolejne marzenie – mianowicie próbuję surfingu.
Praia do Amado (Amado Beach), gdzie stacjonują surferzy i szkółki surfingu, jest szeroka, piaszczysta, otoczona skałami. Tuż obok jest Carrapateira. To dwa obowiązkowe miejsca do zobaczenia, kiedy już pojawisz się w regionie Algarve w południowej Portugalii.
Od samego początku czas nam sprzyja, bo na miejscu jesteśmy o 10.35 i za 25 minut rusza całodniowa lekcja dla grupy początkującej i średniozaawansowanej. W cenie 50 euro zawarte jest wyposażenie, czyli decha i pianka oraz instruktor:) Jest też specjalna promocja: totalne sponiewieranie przez żywioł oceanu. GRATIS!
Wszystko zaczyna się niewinnie czyli tak jak sobie wyobrażałam, ale myślałam, że ćwiczenia na sucho zajmą więcej czasu natomiast dość szybko wskakujemy do oceanu i ćwiczymy w wodzie.
Cały dzień to w istocie 1,5 h przed południem i 1,5 godziny po południu z 1,5 godzinna przerwy pośrodku. Surfing zawsze mi się podobał i zawsze chciałam go spróbować, ale nie sądziłam, że będzie tak ciężko!! Więcej jest tutaj walki z falami, przedzierania się do przodu, aby złapać dobrą, biała, prostą spienioną falę, niż faktycznego pływania. No i niesienie dechy jest wyzwaniem. Moja jest za duża i za ciężka jak na pierwszy dzień. Niestety, innej nie było.
Popołudniu nie mam już siły ani na przełamywanie fal i mocowanie się z oceanem ani na noszenie dechy. Nie udaje mi się wstać i popłynąć na desce w pozycji przycupnięcia, a takie jest założenie. Pozostaję na etapie foczki:)
Generalnie należałoby ćwiczyć codziennie po co najmniej 2 godziny przez cały tydzień, aby złapać technikę i nauczyć się wstawać. Dla mnie to bardzo trudne. Ale i tak jestem szczęśliwa, że spróbowałam. Z miernym skutkiem co prawda, ale warto było! I nie pytajcie mnie, czy miałam na drugi dzień zakwasy;)
Muszę w przyszłości spróbować ponownie i przede wszystkim ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć! No, ale czy tak nie jest ze wszystkim, w czym chcemy być dobrzy?
TABLICA OGŁOSZEŃ
Możesz też śledzić mój fanpage Nigdy za późno na Facebooku, gdzie na bieżąco wrzucam krótsze relacje, zdjęcia i filmiki z miejsc, w których aktualnie jestem.
Jeśli interesuje Cię, jak tanio podróżować w każdym wieku i mieć z tego frajdę – polecam Ci mojego e-booka, o którym więcej dowiesz się w zakładce SKLEP .
Chcesz pracować online w branży podróżniczej z dostępem do wszystkich narzędzi? Odezwij się do mnie.
Aby poznać szczegóły dotyczące nauki języka angielskiego ze mną – kliknij na lekcje na Skype lub zoom .