Andaluzja jesienią, przyjaźnie, workaway i psy. Dużo psów :)

Andaluzja jesienią

I znów mi Facebook coś przypomniał….Jaka jest Andaluzja jesienią?

Od końca października 2018 mieszkałam w Andaluzji. To był już mój trzeci raz w tej części Hiszpanii. Po różnych przejściach małych i dużych znalazłam się tam po drodze z południa Francji, gdzie planowałam zakotwiczyć na długo, a okazało się inaczej. Poprzez Costa Brava i Barcelonę, Andaluzja była moim ostatnim przystankiem przed wyjazdem na Ibizę, gdzie miałam spędzić 3 miesiące z programu Erasmus+ robiąc kurs Community Development. Jako rezydentka Wielkiej Brytanii w listopadzie natknęłam się na ogłoszenie, w którym zachęcano do aplikowania na stanowisko Ecology Assistant w pięknej Casita Verde – samowystarczalnej permakulturowej eko-osady wegańskiej w środku wyspy. Po przeczytaniu zakresu obowiązków i prac oraz wymagań, które trzeba było spełnić, aby aplikować, uznałam, że to idealne miejsce dla mnie. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Co było dalej dowiecie się z następnego wpisu, a tymczasem wróćmy do pięknego wybrzeża Costa del Sol w Hiszpanii.

Pierwszy raz trafiłam tutaj w 2014, kiedy po moim pierwszym workaway’u w Portugalii musiałam na chwilę wrócić do Polski i postanowiłam polecieć z Malagi liniami Norwegian do Warszawy. Decyzja taka wynikała głównie z tego, że o tej porze roku (koniec listopada) było to jedyne sensowne połączenie, ale chciałam jeszcze zobaczyć cokolwiek nowego w tej części Europy i spędzić kilka dni w Sewilli i Granadzie. Nieodzowni i nieocenieni okazali się wówczas moi znajomi z couchsurfing.org (Andre i Isabel – patrz ten wpis o super hostach🙂 To dzięki nim poznałam najpierw cudowną Sewillę i jej tawerny (Andre), opiłam się cavy i pojadłam pysznych serów, a potem z moją dobrą znajomą Isabel spędziłyśmy weekend w górzystej Granadzie. Wtedy też miałam okazję skorzystać z hiszpańskiego blablacar i poznać sympatyczną wiolonczelistkę w roli kierowcy:) Jechaliście kiedyś w okolicach Antequery? Jest tam słynna skała, która w oddali przypomina swoim kształtem śpiącego Indianina.

Andaluzja jesienią
Antequera – śpiący Indianin

Jest też szpital, który zobaczyłam od środka. Nie, nie, nic mi się nie stało – po prostu Isa pracowała w szpitalu i tam się spotkałyśmy, aby pomknąć razem do Granady. Zjadłyśmy nawet całkiem smaczny lunch w szpitalnej restauracji -:)

Andaluzja jesienią
Granada

Drugim razem trafiłam tutaj zupełnie niezamierzenie z pewnym seniorem z Wielkiej Brytanii, u którego zaczęłam pracować tydzień wcześniej. Wtedy też dowiedziałam się, że Hiszpania nie zawsze jest słoneczna, a w maju może zdarzyć się prawdziwa pora deszczowa, kiedy leje non stop przez kilka dni z rzędu. Ta przygoda zakończyła się równie szybko, jak i zaczęła. Podziękowałam wówczas temu panu za współpracę i poprzez Sewillę udałam się na kilka dni do Portugalii, aby pomyśleć co dalej. Już wtedy mieszkałam w UK, więc opcje były ograniczone – musiałam jedynie zastanowić się, gdzie w UK tym razem zakotwiczę. Wtedy też sprawy znów rozwiązały się same, bo będąc w Sewilli (w drodze do Portugalii – stamtąd jest bezpośredni autobus do Faro) otrzymałam telefon z Clifton College z informacją, że dostałam tę pracę, a nawet mogę objąć wyższe stanowisko, jeśli chcę. Bez przymusu, ale mogę:) Zatem jak widać, historia ta pokazuje, że nawet jak się chwilowo człowiek znajdzie w czarnej du*ie to i tak wszechświat szybko serwuje mu dobre rozwiązania.

Trzeci raz w Andaluzji zdarzył się rok temu w październiku. Niejaka Charlotte, Brytyjka mieszkająca od dwudziestu paru lat w Hiszpanii przyjęła nas w ramach workaway’a u siebie. Pani była bardzo specyficzna i zdecydowanie nie polecałabym jej jako super hosta, ale miała przekochane psy, które skradły moje serce i które podczas mojego pobytu krótko przed Bożym Narodzeniem… rozmnożyły się siedmiokrotnie;) Tak, byłam prawie jak akuszerka dla 7 ślicznych szczeniąt, które suka Bella rodziła na moich oczach pół metra ode mnie co godzinę przez 7 godzin. W sumie akcja porodowa trwała od godziny 15-tej do północy.

Andaluzja jesienią
Bella i jej szczeniaczki:)

No, a potem zaczęła się akcja: szukanie domku dla tych popiskujących i sikających non-stop piesków 🙂 W ten sposób, poprzez grupę na fejsbuku Polacy w Maladze, udało mi się nawiązać kontakt z Agą, polską artystką w Andaluzji, która po naradzie z rodziną zaadoptowała jedną śliczną łaciatą sunię z piegowatym noskiem. Ta, otrzymawszy imię Frida na cześć Fridy Cahlo, stała się siostrą dla ich czteroletniego psa Vinniego, z czego później otrzymałam foto relację:) 

Była też duża gruba wyżłowata Bomba, bokserowaty staruszek Gringy i pupilka Charlotte, którą zawsze zabierała ze sobą, a że wybywała z chaty często, w domu zostawały zawsze 3 psy. Po 15 grudnia – 3 plus 7 😉

Miejsce było fajne – do plaży na nogach szło się 7 minut, a w oddali majaczyło Maroko i Gibraltar, do którego autobusem jechało się jakieś 45 minut. W Andaluzji mieszka mnóstwo Brytyjczyków, dlatego w miastach takich jak Marbella, Estepona czy Sevilla bardzo łatwo jest się porozumieć po angielsku, o brytyjskim Gibraltarze nie mówiąc, mimo że większość zatrudnionych tam osób to Hiszpanie i Marokańczycy… Inaczej sprawa wygląda na prowincji. Tutaj z pewnością przyda się survival Spanish i podstawowa znajomość tego języka;)

Plaża z widokiem na Gibraltar

Po sezonie miasteczko Torreguadiaro jest ciche i spokojne. Charlotte zamieszkiwała w typowym hiszpańskim cortijo (domu na planie kwadratu z centralnym odkrytym patio w środku i ogrodem dookoła domu), z dala od głownej drogi. Był to ciekawy dom z potencjałem, niestety niemiłosiernie zagracony, zaniedbany i zimny w środku.

Pani stylizowała się na prawdziwą angielską lady, miała swojego konia, który mieszkał w innej miejscowości, robiła często imprezy dla znajomych i, pomimo że będąc przekonana, iż jej psy mają najlepsze życie i właścicielkę pod słońcem – miała je głęboko w d… . Gdyby nie my, psy spędzałyby niejednokrotnie wiele dni same w domu. Na spacery z Bombą chodziłam tylko ja:( A ta to była totalna wariatka na punkcie plaży i skakania do morza po patyczek. Mogła tak godzinami…

Bomba skradła moje serce…

Niedaleko cortijo powstało luksusowe nowobogackie osiedle Sotogrande dla ludzi z dużą kasą, apartamentami i jachtami (zazwyczaj na wynajem). Czasem chodziliśmy tam na kawę i prosecco ( w Nowy Rok w marinie było 25*C i można było się opalać:). Jako że nie były to kompletnie moje klimaty, zdecydowanie wolałam chodzić do bardziej swojskiego miasteczka Torreguadiaro do miejscowej knajpy prowadzonej przez Marokańczyków.

Cortijo w Torreguadiaro

 

Wytrzymałam tam do początku stycznia, bo z Nowym Rokiem leciałam już bezpośrednio do Londynu na szkolenie z mojego kursu Erasmus+, a potem na Ibizę.

­Jakkolwiek moje poprzednie doświadczenia z workaway’a były na ogół pozytywne, tak tutaj mocno się męczyłam, głównie dlatego, że miejsce było słabo skomunikowane z resztą Andaluzji, więc zorganizowanie jakiekolwiek wycieczki jednodniowej było utrudnione ze względu na czas i połączenia. A jak wiadomo, każdego włóczykija nosi, kiedy utknie za długo w jednym miejscu,  a samochodu do dyspozycji nie było:( Niemniej, pogoda w tym czasie była rewelacyjna – w ciągu dnia dużo słońca i temperatura ok. + 20*C. W weekend przed Świętami w Maladze był tak niesamowity upał, że idąc na wzgórze zamkowe zdjęłam z siebie prawie wszystko, co miałam na sobie, w granicach przyzwoitości). A o zbliżającym się Bożym Narodzeniu przypominały jedynie piękne dekoracje i światełka.

Andaluzja jesienią
3 listopada na Gibraltarze:)

 

Moje odczucia odnośnie Andaluzji są jednak jak najbardziej pozytywne. W sumie mogłabym tam nawet zamieszkać:) I ten trzeci raz na pewno nie był ostatni;)

Zdecydowałeś się przyłączyć do workaway’a? Skorzystaj z tego linku i otrzymaj 3 miesiące subskrypcji gratis.

Jeśli ten wpis Ci się spodobał, będę wdzięczna za wirtualną kawę 🙂 Postaw mi kawę na buycoffee.to

Sprawdź też, bo warto 🙂

🚗 Trusted car rental

Find the best prices for car rental worldwide in one place.

Book now

Planujesz podróż na Wyspy Kanaryjskie?

Sprawdź moje dwa sprawdzone produkty, które pomogą Ci przygotować się do wyjazdu!

E-book Kanaryjski Alfabet

E-book:
Kanaryjski Alfabet

Zobacz e-book
Spersonalizowany Plan Podróży

Spersonalizowany
Plan Podróży

Zobacz plan

Oszczędź czas i odkrywaj Kanary jak lokalsi!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *