Weekend w Katowicach – co zwiedzić, gdzie zjeść i gdzie spać
Ostatnie 36 godzin w Polsce spędziłam w Katowicach ze względu na niedzielny lot z Pyrzowic. Czekało mnie sensowne zagospodarowanie czasu w mieście, o którym nie miałam dobrych wyobrażeń, Czy słusznie? Przekonaj się-czytaj dalej…
Ostatnie 36 godzin w Polsce postanowiłam spędzić w Katowicach ze względu na mój powrót na Kanarki i niedzielny lot na Teneryfę z Pyrzowic. Czekało mnie znalezienie dwóch noclegów i sensowne zagospodarowanie czasu w mieście, o którym nie miałam dobrych wyobrażeń, a w głowie tkwiły same negatywne obrazy z poprzednich lat, kiedy na Śląsku bywałam tylko przejazdem.
Jakie są moje pierwsze wrażenia z Katowic?
Miasto nie ma nic wspólnego z tym, jak go zapamiętałam z czasów, kiedy przejeżdżałam przez Śląsk Polskim Busem czy Neobusem w drodze do Wrocławia lub Gdańska. Wtedy autobus zajeżdżał na jakiś paskudny mini pseudodworzec z kilkoma stanowiskami, bez toalety, bez infrastruktury, bez niczego, w zasadzie. Dookoła było szaro, brudno i ponuro. Tak zapamiętałam Katowice sprzed lat. Dlatego tak bardzo powściągliwie i bez entuzjazmu podchodziłam do perspektywy spędzenia tutaj 2 ostatnich wieczorów i pełnego dnia w sobotę.
Tymczasem mój Flixbus przyjechał na nowoczesny, rzec by można 'wypasiony’ Międzynarodowy Dworzec Autobusowy z godnym reprezentacyjnym charakterem. Na taxi z Bolta czekałam 2 minuty, do hostelu jechałam 6 min, wszystko przebiegło szybko, sprawnie i bezpiecznie.
Centrum Katowic okazało się tętnić życiem, z neonami i podświetlonymi obiektami, które prezentowały się zdecydowanie bardziej okazale niż za dnia i zachęcały do pójścia 'w miasto’.
Gdzie tanio przenocować w Katowicach?
Na miejscu okazało się, że Hostel Rynek 7, w którym miałam rezerwację na pierwszą noc w Katowicach, dzieli to samo wejście z salonem masażu tajskiego i balijskiego 🙂 . Czyżby panie z Bali mnie prześladowały? W Karpaczu, w którym spędziłam kilka poprzednich dni, też mieszkałam obok takiego salonu . A może to znak, że trzeba wrócić do tego, czego się nauczyłam w Chiang Mai wiele lat temu?
W tym hostelu spędziłam jedną noc, bo tylko taką dostępność mieli. Na kolejny nocleg musiałam się w dniu następnym przenieść do Hostelu Sentral 300 m bliżej dworca, którego nie polecam, chyba że nie masz innej opcji i chcesz być bardzo blisko dworca PKP. Jest droższy i znacznie odbiega standardem od tego tańszego w Rynku.
Porównanie dwóch hosteli w mieście pojawi się niebawem i będzie to ciekawe zestawienie ;).
Gdzie smacznie zjeść w Katowicach?
Przed wyjazdem do nowego miasta zawsze robię research i pytam w grupach tematycznych na FB o rekomendacje. Tak było tym razem. Ponieważ interesuje mnie tylko jedzenie bezglutenowe i wegetariańskie w stronę wegańskiego, padło na bar Złoty Osioł na Mariackiej, polecony przez kogoś w grupie podróżniczej. Udałam się tam zaraz po przyjeździe w piątek wieczorem (18-19) i byłam bardzo miło zaskoczona wyborem potraw. Początkowo miejsce wyglądało na zatłoczone, ale po ok. 10 minutach ludzi zaczęło ubywać i w sumie zrobiło się przestronnie i ciszej. Zjadłam bulion z warzywami i makaronem ryżowym -duża sycąca porcja z małym minusem -nie było to gorące. A ja letniej zupy nie lubię. Jednak w tej knajpie na pewno dobrze karmią, a świadczy o tym szeroki przekrój klienteli oraz (prawie) wszystkie stoliki zajęte. Potwierdziła to także moja wizyta tym miejscu w dniu następnym, kiedy po dość intensywnym zwiedzaniu Muzeum Śląskiego chciałam skosztować w Złotym Ośle czegoś innego. Niestety, kolejka 20 osób do baru skutecznie mnie zniechęciła.
Tak! Wszędzie, nie tylko tam, były tłumy. Do niektórych restauracji ludzie ustawiali się w kolejkach na zewnątrz, co mnie bardzo zaskoczyło. Wylądowałam ostatecznie w knajpie hinduskiej Thali House na sąsiedniej ulicy. U Hindusa zawsze znajdę coś odpowiedniego dla mojej diety bezglutenowej i wege i tak było tym razem. Polecam absolutnie przepyszne kalafiorki w cieście ciecierzycowym z sosami. Niebo w gębie. Nie polecam zupy dahl (z soczewicy), która była za rzadka i za ostra. Jedna moja koleżanka z Fuerteventury powiedziała mi, że to ja robię najlepszy dahl i tej wersji będę się trzymać ;).
Thali House było zatłoczone i głośne i gdyby nie fakt, że byłam już bardzo głodna i nie chciało mi się szukać dalej, raczej bym tam nie została.
Dodam tylko, że obydwa miejsca są doskonałe dla wszystkożerców, bo smacznie i zdrowo.
Co zwiedzić w Katowicach?
Na sobotę zaplanowałam w Muzeum Śląskie, które – jak się okazuje jest bardzo blisko centrum i na piechotę idzie się tam max. 15 minut, przechodząc obok Spodka i NOSPR w kierunku Strefy Kultury. Wcześniej zahaczyłam o Centrum Informacji Turystycznej jakiś 100 m od hostelu – zawsze biorę bezpłatną mapkę i pytam o przydatne info związane z dojazdem.
Muzeum jest świetnie przygotowane i bardzo rozbudowane, z bardzo ciekawą infrastrukturą. Jestem przekonana, że każdy znajdzie tam coś pod siebie, bo jest galeria malarstwa i sztuki współczesnej, ekspozycje tymczasowe, historia Śląska, architektura industrialna, archeologia, fotografia rzeźba i wiele innych. Jest się nad czym pochylić i pokontemplować. Spędziłam tam prawie 3 godziny, ale można i dłużej, bo bilet jest ważny na czas godzin otwarcia, czyli do 20. Jeśli Wam siły i czas dopiszą to polecam zacząć od samego dołu i niespiesznie zapoznać się z ekspozycjami dotyczącymi historii Śląska. Ja zrobiłam ten błąd, że zaczęłam od pierwszego piętra, tam, gdzie kasy biletowe i galeria malarstwa. Obchód już tego jednego pietra dość mocno mnie zmęczył, wiec historię na dole zrobiłam -szczerze mówiąc i ubolewając – po łebkach. A muzeum to nie tylko jeden budynek. Oprócz głównego hallu są jeszcze boczne z wystawami tymczasowymi np. ceramika lub historia pewnej mumii. Te już każdy zwiedzi według własnego uznania i zainteresowań.
Rozważałam także zwiedzenie dzielnicy Nikiszowiec, którą też polecała osoba z grupy, ale chyba na jeden dzień byłoby to dla mnie za dużo, zwłaszcza że tam trzeba już podjechać autobusem (ok. 20 min w jedną stronę).
Do pozytywnego odbioru miasta przyczyniła się na pewno słoneczna, która ostatnio mi bardzo sprzyja, gdziekolwiek się pojawię
Pomimo chęci, na sobotnie koncerty i spektakle teatralne się nie załapałam, bo bilety były wyprzedane. Bary i kawiarnie były pełne ludzi. Inflacja? Bieda? Brak pieniędzy? Ubożenie społeczeństwa? W Katowicach tego nie widać, czego i Państwu życzę .
Więcej zdjęć na moim Instagramie @ https://www.instagram.com/legrandbleu44/
Jeśli po drodze Ci z tym, o czym i jak piszę i chciałbyś moją blogową twórczość wesprzeć wirtualną kawą, będzie mi miło:)
- Być może zainteresuje Cię także e-book: Jak tanio podróżować
- Praca zdalna: pomysły na pracę online
- Alternatywa zawodowo-podróżnicza i 3 miesiące gratis: Workaway
- Język angielski: indywidualne lekcje online
Mam do Katowic sentyment..ciekawy blog:) Pozdrawiam
Dziękuję za komentarz, Jesienna Kobieto:)
Nie znałam Katowic zupełnie. Na pewno mają potencjał, aby stać się fajnym miejscem w Polsce na tzw. „city breaks”.
Dziękuję 🙂