Tani nocleg w Katowicach, ale czy na pewno? Porównanie hosteli
Broniłam się przed takim rozwiązaniem jak mogłam, ale w końcu stanęło na tym, że przed moim wylotem z Pyrzowic w niedzielę 13 listopada, spędzę dwie noce w Katowicach. Gdzie tanio przenocować w Katowicach? A jeśli tak, to czy na pewno …tanio? 😉
Gdzie znaleźć tani nocleg w Katowicach? A jeśli tak, to czy na pewno będzie tanio? 😉 Biorę na ruszt dwa hostele, w których przyszło mi spędzić dwie noce przed wylotem z Pyrzowic 13 listopada. Przyjechałam z Dolnego Śląska i Katowice były moim ostatnim przystankiem w Polsce.
1. Hostel Rynek 7, Katowice
Broniłam się przed takim rozwiązaniem jak mogłam, ale w końcu stanęło na tym, że przed moim wylotem z Pyrzowic w niedzielę 13 listopada, spędzę dwie noce w Katowicach. Najtańszą opcją okazały się hostele. Niestety, był to długi weekend i nie udało mi się zarezerwować dwóch noclegów w tym samym miejscu.
Pierwszy nocleg znalazłam w hostelu o nazwie Rynek 7. Zaproponowano mi 2-osobowy pokój z łazienką za 110 zł. To chyba najtańsza opcja w mieście. W tej cenie było też śniadanie kontynentalne, jednak w jego składzie było wszystko, czego nie jadam, więc nie skorzystałam. W pokoju natomiast miałam czajnik, kawę i herbatę, zatem wieczorem i rano chętnie zrobiłam z nich użytek.
Na miejsce z dworca autobusowego dostałam się taksówką Bolt, która podwiozła mnie prawie pod same drzwi. Odległość była niewielka, więc zapłaciłam coś ok.14 zł. Bez ciężkiej torby pokonałabym ten dystans pieszo, no ale… .
Hostel dzieli to samo wejście z salonem masażu tajskiego i balijskiego i jest idealnie zlokalizowany w samym centrum Katowic.
Wieczorem jest gdzie zjeść, zrobić zakupy i zobaczyć ładnie podświetlone miasto, w tym Spodek, który jest praktycznie zaraz za rogiem. W hostelu jest też do dyspozycji kuchnia, gdyby ktoś chciał sobie coś upichcić.
Po moim przyjeździe na recepcji siedziały dwie młode osoby – kobieta i mężczyzna. Pani, widząc moją wielką, ciężką torbę, którą musiałam wytargać na drugie piętro (windy w budynku nie ma) zaoferowała pomoc. Pan recepcjonista nawet nie drgnął 😉 .
Ogólnie hostel oceniam bardzo pozytywnie. Minusem był brak zasięgu WiFi w moim pokoju – stąd musiałam zejść z laptopem piętro niżej i skorzystać z sygnału na korytarzu, wyposażonym w fotele, stoliczki i sofę, więc nie było to jakoś bardzo uciążliwe.
W dniu następnym mogłam zostawić bagaż do godziny zameldowania w następnym hostelu. Zdecydowałam się wypełnić ten czas na zwiedzenie Muzeum Śląskiego, które jest bardzo niedaleko. Patrz: poprzedni wpis.
O 14. wróciłam po bagaż i udałam się do oddalonego o 300 metrów Hostelu Sentral, w którym miałam rezerwację następnego noclegu.
Hostel Sentral, Katowice
Zaczęło się bardzo dobrze. Na recepcji przyjęła mnie przemiła pani recepcjonistka. Szybko też zorientowałam się, że do dworca, z którego jeździ autobus do Pyrzowic mam jakieś 5 minut – idealnie! Bilet 90-minutowy kosztuje 6 zł, a autobusy rano kursują co pół godziny, więc odpadł mi stres związany z dostaniem się na lotnisko.
Potem było już coraz gorzej. Pomimo obietnicy, że ogrzewanie zostanie włączone o godzinie 21-szej kaloryfer był przez cały czas lodowaty, a w pokoju było bardzo chłodno. W rezultacie piłam co chwilę gorące herbatki na rozgrzanie się.
Pomógł mi też w tym gorący prysznic, po uprzednim sprawdzeniu, że jest w nim gorąca woda. Moja radość okazała się przedwczesna, bo wkrótce po odkręceniu wody, okazało się, że w ogóle nie spływa do odpływu, i lada moment spowoduje wylew i potop w łazience 😉
Znalazłam gumowy przepychacz, z pomocą którego udało mi się oczyścić syfon. Nie chcecie wiedzieć, co stamtąd 'wylazło’. Było tam mnóstwo nieczystości i włosów po poprzednich użytkownikach, które wyglądały jak zdechła, mokra, rozkładającą się mysz.
Zrobiłam to dla własnego komfortu, w żadnym wypadku nie powinien tego robić gość hostelu, no, ale jeśli nie chcesz zalać łazienki, bo woda z brodzika prawie się przelewa na podłogę, i nie stać po kostki w brudnej wodzie, to nie masz wyjścia. Również w szafce łazienkowej pod umywalką, gdzie znalazłam przepychacz, były całkowicie oberwane drzwiczki (stoją oparte o obudowę szafki), a spód szafki w rozsypce.
Równie osobliwy okazał się dostęp do elektryczności w pokoju. Znalazłam tylko jedno gniazdko i to w samym rogu pokoju, przy łóżku i oknie, po przekątnej od wejścia. Stolik z lampką, przy którym można popracować z laptopem ustawiono zupełnie gdzie indziej, tuż przy drzwiach. Taka szarada do rozwiązania 😉 Jak można włączyć lampkę, pracować z laptopem i podładować telefon? Nie ma takiej opcji. Przedłużacza lub rozgałęźnika nie było, recepcja o tej porze również była nieczynna.
Roleta w lewym skrzydle okna była urwana. Wcześniej ktoś ją sprytnie zawinął tak, aby sprawiała wrażenie podniesionej do góry.
Wspólna kuchnia okazała się jakimś maleńkim pomieszczeniem bez okien wyglądającym jak składzik na miotły, bez miejsca do zjedzenia śniadania, z szafkami pamiętającymi zamierzchłe czasy z małą przypaloną elektryczną kuchenką. Był tam bardzo nieestetyczny czajnik do gotowania wody (plastikowy, z brązowym osadem wewnątrz i zewnątrz) oraz mała lodówka, brudna w środku, z urwanymi drzwiami. Nie wiem, jaką pełniła funkcję, bo w tej samej maleńkiej kuchni była też druga, większa lodówka, w lepszym stanie. Kuchnia była bardzo podstawowa, prymitywnie wyposażona.
W samym hostelu było też bardzo głośno – zarówno ze względu na hałas dobiegający z ulicy (w nocy była tam jakaś interwencja policyjna), jak i z powodu chamstwa ludzi, którzy mieszkali na moim piętrze. Całą noc chodzili po korytarzu, trzaskali drzwiami i wrzeszczeli do siebie na odległość. Zatyczki do uszu nic nie dały. Po nieprzespanej nocy rano byłam nieprzytomna i wykończona pojechałam na lotnisko.
–No dobra– ktoś powie. –Takie są koszty spania w hostelach. Płacisz mniej za mniejszy komfort.
–Nieprawda -odpowiem.
Mieszkałam wielokrotnie w różnych hostelach w Polsce i na świecie i zazwyczaj cena była mniej więcej adekwatna do standardu. Najlepszym przykładem był, chociażby ten wcześniejszy nocleg w Hostelu Rynek 7, w którym miałam pokój z łazienką, ciepło w pokoju, czajnik i szklanki do zrobienia kawy i herbaty. I spokój w nocy, który zapewniała czynna całodobowo recepcja. Można się było w każdej chwili zwrócić z problemem (np. brak internetu w pokoju).
Uważam, że cena w hostelu Sentral była absolutnie nieadekwatna do standardu, jaki mnie tam zastał. Dobrze byłoby, aby właściciel wziął to pod uwagę. Tutaj ściągnięto ode mnie 130 zł ze zniżką od Bookingu.
Konkluzja: Nie polecam hostelu Sentral, chyba że nie masz innej opcji i chcesz być bardzo blisko dworca PKP. Jest droższy i znacznie odbiega standardem od tego tańszego w Rynku. Rynek 7 jest zlokalizowany niewiele dalej i na pewno ma zdecydowanie lepszą ofertę noclegową i cenową.
Jeśli ten wpis okazał się dla Ciebie przydatny, możesz mnie wesprzeć, zapraszając na wirtualną kawę :). Bloga finansuję sama, jak widzisz – nie ma tu irytujących reklam, brak też sponsora.Sprawdź też, bo warto 🙂
- E-book: Jak tanio podróżować
- Praca zdalna: pomysły na pracę online
- Język angielski: indywidualne lekcje online
- Alternatywa zawodowo-podróżnicza: Workaway
- Znajdziesz mnie też tutaj: Facebook, Instagram