Unieważnienie kredytu frankowego: 8-letnia walka o sprawiedliwość

wolność finansowa- unieważnienie kredytu frankowego

5 lutego 2025 – dzień, który zmienił moje życie

5 lutego – jeszcze do niedawna ta data kojarzyła mi się wyłącznie z moimi imieninami. Od 2025 roku nabrała jednak zupełnie nowego znaczenia. Tego dnia spełniło się moje długoletnie marzenie – unieważnienie kredytu frankowego!

W swoje imieniny odebrałam najlepszy prezent, jaki mogłam sobie wyobrazić – prawomocny wyrok unieważniający umowę kredytu frankowego, którą zawarłam z bankiem Millennium w 2008 roku. Wyrok jest ostateczny – bank przegrał zarówno w I, jak i w II instancji.

Tego dnia, po latach walki, niepewności i stresu, definitywnie i ostatecznie pozbyłam się ogromnego finansowego i psychicznego balastu.

5 Lutego 2025 - Środa. Kartka z Kalendarza

Moja historia: Jak zaczęła się walka z kredytem frankowym?

Wszystko zaczęło się w 2007 roku, kiedy zdecydowałam się na kredyt w złotówkach. Niestety, po roku rata wzrosła do tego stopnia, że nie byłam w stanie jej samodzielnie spłacać. Doradca finansowy zaproponował mi „rozwiązanie” – kredyt we frankach szwajcarskich. Przedstawiony kredyt okazał się pułapką – niezgodne z prawem klauzule abuzywne były korzystne wyłącznie dla banku, co wyszło w tzw. praniu niedługo potem.

O co chodziło z tymi kredytami frankowymi?

Czyli jak banki same ustalały zasady.

Wiele osób pyta mnie, na czym właściwie polegał cały ten „przekręt” z kredytami we frankach. Dlaczego tyle spraw – w tym moja – zostało wygranych? Sprawa sprowadza się do jednego, kluczowego problemu: sposobu przeliczania kursów walut.

Gdzie właściwie tkwił haczyk? Otóż banki wcale nie przeliczały kursu franka według oficjalnego kursu Narodowego Banku Polskiego. Zamiast tego – zupełnie swobodnie – ustalały własne tabele kursów. Oznaczało to, że mogły dowolnie manipulować kursem – zawyżając tzw. spread walutowy – co prowadziło do nieuczciwych i nieprzewidywalnych kosztów dla klientów. I tak, gdy wypłacano kredyt, stosowano jeden (korzystniejszy dla banku) kurs, a przy spłacie – inny, oczywiście mniej korzystny dla klienta.

W praktyce oznaczało to, że bank sam decydował, ile jesteś mu winien – i to przy każdej racie.

W krótkim czasie kurs CHF wzrósł z poziomu ok. 2 zł do 4,2–4,4 zł (obecny kurs to 4,5 PLN). Nietrudno sobie wyobrazić, jak wpłynęło to na wysokość raty kredytowej i samego zadłużenia.

Te nieuczciwe zapisy, tzw. klauzule abuzywne, były głównym powodem, dla którego sądy – również w moim przypadku – unieważniały takie umowy.

Zapewne wiele osób słyszało o dramatycznych historiach kredytobiorców frankowych – o ludziach, którzy tracili dorobek całego życia, firmy, rodziny, a niektórzy targnęli się nawet na swoje życie. Nie chcę rozwijać tego smutnego wątku tutaj – skupię się na własnej historii.

W 2014 roku byłam już tak zmęczona, przepracowana i wypalona walką o utrzymanie płynności finansowej, że zdecydowałam się wyjechać z Polski. Żyłam wtedy na walizkach, ale kredyt wciąż był ze mną – jak cień.

Pierwszy krok ku sprawiedliwości

Przełom nastąpił w 2017 roku, kiedy podpisałam umowę na obsługę prawną z OLC Kancelarią Radców Prawnych Artymionek & Citko z siedzibą we Wrocławiu. To był mój pierwszy krok do sprawiedliwości. W tamtym czasie sądy jeszcze działały opieszale, a wyroki w sprawach frankowych były niepewne. Dopiero po przełomowym orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 2019 roku (sprawa C-260/18), zaczęły zapadać jednoznaczne i korzystne dla kredytobiorców decyzje. Wyrok Trybunału był istotny dla kredytobiorców frankowych, ponieważ potwierdził zasadę ochrony praw konsumentów i nie dopuścił do zastąpienia nieuczciwych klauzul przepisami krajowymi. 

Proces sądowy i pierwsza rozprawa

Mimo to moja sprawa przeciągała się niemiłosiernie. Termin pierwszej rozprawy był kilkakrotnie przekładany – najpierw z powodów organizacyjnych, a później z powodu pandemii COVID-19. Ostatecznie pierwsza rozprawa w Sądzie I instancji odbyła się 4 lipca 2022 roku – data symboliczna, bo Dzień Niepodległości Stanów Zjednoczonych, ale od tamtej pory także moja osobista data zwycięstwa.

Moją pełnomocniczką ze strony Kancelarii Artymionek & Citko została pani mecenas Anna Samsik i to ona reprezentowała mnie podczas obu rozpraw sądowych.  Pierwsza z nich odbyła się online, dzięki czemu nie musiałam nigdzie jechać. To było dla mnie ogromne ułatwienie! W rozprawie uczestniczyli: moja pełnomocniczka – mec. Anna Samsik, pełnomocnik banku Millennium, pani sędzia oraz ja. Szczerze mówiąc, była to dla mnie bardzo stresująca sytuacja, ponieważ stanełam w ogniu pytań od każdej ze stron.  Jednak jeśli zdecydujecie się na współpracę z kancelarią, otrzymacie listę potencjalnych pytań, które mogą paść podczas rozprawy. To naprawdę pomaga przygotować się psychicznie i merytorycznie, prawie jak do egzaminu :).

Bank Millennium padł z mojego powództwa
Swoją radością podzieliłam się ze światem. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że na finał przyjdzie mi poczekać 2,5 roku…

Wyrok sądu I instancji i apelacja banku

Po wygranej w pierwszej instancji– jak można się było spodziewać – bank odwołał się od wyroku. To klasyczne zagranie na zwłokę ze strony banków, ponieważ wygrana w drugiej instancji jest zwykle formalnością. Niemniej, swoje trzeba odczekać.

Po wyroku Sądu Pierwszej Instancji, otrzymałam od kancelarii e-mail z informacją o apelacji banku i konieczność poprowadzenia postępowania apelacyjnego przed sądem drugiej instancji. To wiązało się oczywiscie z kolejnymi kosztami. Kancelaria wyszla mi naprzeciw i zaproponowała rozłożenie płatności na raty. Wspólnie ustaliliśmy, że zapłacę 10 miesięcznych rat płatnych do 10. dnia każdego miesiąca. Dzięki temu mogłam wywiązać się z płatności na dogodnych dla mnie warunkach.

Sąd II instancji i prawomocny wyrok.

Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego i ponownie musiałam uzbroić się w cierpliwość, bo termin kolejnej rozprawy zmieniany był 2 razy. Ostatecznie to właśnie 5 lutego 2025 zapadł prawomocny wyrok – umowa została unieważniona.

Podobnie jak podczas rozprawy w sądzie I instancji – tak i teraz – do trzech razy sztuka okazało się skuteczne. Za trzecim podejściem wreszcie się udało: trafiony, zatopiony!

Zaznaczę, że tutaj moja obecność nie była już wymagana i w całości odbyła się bez mojego udziału, tylko przy reprezentacji pani mecenas Samsik. To oznaczało, że po 17 latach uwolniłam się od kredytu. Nie muszę już płacić kolejnej raty! Wróciłam do punktu wyjścia – jakby tego kredytu nigdy nie było. Uwierzcie – wtedy to brzmiało dla mnie jak bajka!

Bank został zobowiązany do zwrotu nadpłaconych środków wraz z odsetkami. Część tej kwoty została oczywiście przeznaczona na wynagrodzenie Kancelarii – zgodnie z umową stanowiącą o 20% od uzyskanych korzyści

Co dalej po prawomocnym wyroku?

Po uprawomocnieniu się wyroku należy podjąć kilka formalnych kroków, by zamknąć sprawę również od strony ksiąg wieczystych. W moim przypadku kolejnym etapem było uzyskanie z Banku Millennium tzw. listu mazalnego, czyli oficjalnego oświadczenia banku o wygaśnięciu zabezpieczenia hipotecznego. Robi się to osobiście w wyznaczonej placówce banku w twoim mieście, o czym zostaje powiadomiona kancelaria.

Po otrzymaniu listu mazalnego przekazałam go kancelarii, która zajęła się dalszymi formalnościami. Pani mecenas  złożyła w moim imieniu odpowiedni wniosek do sądu wieczystoksięgowego o wykreślenie hipoteki z księgi wieczystej. Cały ten proces przebiegł bez mojego bezpośredniego udziału.

Rozliczenie prawomocnego wyroku – koszty i wynagrodzenie

Walka o sprawiedliwość z bankiem to proces długi, stresujący i… kosztowny. Choć coraz więcej kredytobiorców frankowych wygrywa w sądach, warto mieć świadomość, jakie koszty mogą się z tym wiązać – zarówno na etapie postępowania, jak i rozliczeń z kancelarią prawną.

Poniżej przedstawiam rzeczywiste zestawienie kosztów, jakie poniosłam w trakcie mojego procesu. Być może komuś pomoże to w podjęciu decyzji, lepszym przygotowaniu się do sprawy lub po prostu lepszym zrozumieniu, co tak naprawdę oznacza „wygrana w sądzie”.

Koszty mojej sprawy frankowej – jak to wyglądało w liczbach

Po wygranej sprawie bank wypłacił łącznie:

  • 97 306,62 zł – to była główna należność (kapitał po rozliczeniu),

  • 19 917,00 zł – przelana na konto kancelarii, obejmująca:

    • 10 800,00 zł – koszty zastępstwa procesowego za I instancję,

    • 8 100,00 zł – koszty zastępstwa procesowego za II instancję,

    • 1 017,00 zł – opłata sądowa od pozwu oraz opłata skarbowa od pełnomocnictwa.


Wynagrodzenie kancelarii (tzw. success fee)

Zgodnie z umową, kancelarii przysługuje prowizja w wysokości 20% netto od:

  • zasądzonej kwoty: 20% z 97 306,62 zł = 19 461,32 zł,

  • redukcji zadłużenia na przyszłość (czyli kwoty, którą nie będę musiała już spłacać): 20% z 203 615,37 zł = 40 723,07 zł,

  • plus koszty zastępstwa procesowego, czyli 18 900,00 zł (suma z I i II instancji).

👉 Łączne wynagrodzenie kancelarii wyniosło: 79 084,40 zł + 23% VAT = 97 273,81 zł brutto.


Co zostało do zapłaty?

Po odjęciu kwoty, którą kancelaria otrzymała bezpośrednio od banku (19 917 zł), do uregulowania pozostało jeszcze:

👉 77 356,81 zł

 

Jeśli na co dzień lub podczas podróży korzystasz z przynajmniej jednej innej waluty niż Twoja własna lub robisz przelewy zagraniczne — koniecznie kliknij 


👉 Czytaj więcej

 

Czy było warto?

Dla wielu osób kwoty te mogą wydawać się wysokie – i faktycznie, w ujęciu całkowitym robią wrażenie. Z drugiej strony, warto pamiętać, że gra toczy się o dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych „oszczędzonych” dzięki unieważnieniu nieuczciwego kredytu. W moim przypadku było warto – nie tylko finansowo, ale i psychicznie. Wreszcie mogę odetchnąć.

Jeśli jesteś w podobnej sytuacji i zastanawiasz się, czy warto podjąć walkę – mam nadzieję, że mój przykład Ci pomoże. To długa droga, ale finał przynosi ogromną ulgę. A dobra kancelaria to więcej niż pełnomocnik – to partner w tej walce.

Chcę podkreślić, że bez pomocy Kancelarii  OLC ta walka mogłaby zakończyć się zupełnie inaczej – albo w ogóle by się nie rozpoczęła. Od samego początku mogłam liczyć na ich wsparcie  – nawet wtedy, gdy zniechęcenie brało górę, a sprawa wydawała się nie mieć końca. Dzięki mojej decyzji o rozpoczęciu wspólpracy  z mecenasem Pawłem Artymionkiem i Wspólnikami,  odzyskałam nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim święty spokój i poczucie sprawiedliwości!

Muszę też zaznaczyć, że Kancelaria Radców Prawnych Artymionek&Citko we Wrocławiu to nie tylko skuteczny zespół prawników, ale przede wszystkim ludzie z krwi i kości, którzy mają ludzkie podejście do klienta. To nie jest typowe „corpo” – to miejsce, gdzie naprawdę słucha się człowieka i jego sytuacji. Kiedy nie mogłam udźwignąć wszystkich opłat, zwracałam się z prośbą o zmianę formy finansowania – zawsze spotykałam się z życzliwością i gotowością do kompromisu. Dzięki temu mogłam finansowo udźwignąć wszystkie opłaty, kontynuować postępowanie i dziś cieszyć się wygraną.

Pomimo poniesionych kosztów, całe to doświadczenie było dla mnie nieocenioną lekcją. Droga do sprawiedliwości była długa i wymagająca, ale pozbycie się pętli z szyi – bezcenne! Czego i Państwu życzę :).

Polecam kontakt do Kancelarii:
OLC Kancelaria Radców Prawnych Artymionek & Citko sp. k.

Siedziba:
ul. Sarnia 4/1
52-129 Wrocław

E-mail: sekretariat@kancelaria-olc.pl
Tel.: 71 307 50 57

Planujesz podróż na Wyspy Kanaryjskie?

Sprawdź moje dwa sprawdzone produkty, które pomogą Ci przygotować się do wyjazdu!

E-book Kanaryjski Alfabet

E-book:
Kanaryjski Alfabet

Zobacz e-book
Spersonalizowany Plan Podróży

Spersonalizowany
Plan Podróży

Zobacz plan

Oszczędź czas i odkrywaj Kanary jak lokalsi!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *