Biarritz – miasto w Kraju Basków, czyli weekend nad oceanem

Biarritz miasto surferów

W piątek 16 października mija dokładnie miesiąc od mojego przyjazdu do Francji. Wybieram się też po raz pierwszy do Biarritz. Tak, tak, tego burżujskiego, snobistycznego Biarritz;)

Vincent, partner Rebeki pracuje na lotnisku w Biarritz i wynajmuje niedaleko przytulne mieszkanko, które w weekendy stoi puste, bo Vincent wraca na weekendy do domu na wieś. Korzystam więc z okazji, że mogę się tam zatrzymać zupełnie za darmo i postanawiam spędzić mój pierwszy weekend nad oceanem.

Jadę pociągiem z Mont de Marsan z 'krótką’ przesiadką w Marceux. Po odczekaniu 60 zamiast 6 minut wsiadam do opóźnionego pociągu do Biarritz, z tym że ostatni przystanek (Biarritz) zostaje odwołany z powodu godzinnej obsuwy. Zatem wysiadam przystanek wcześniej, w Bayonne (ładne miasto). Niektórzy pasażerowie są lekko skonsternowani, bo nie mają o tym pojęcia. Mnie udało się to z wyprzedzeniem wyniuchać dzięki apce (SNCF).

Tak oto wygląda moja pierwsza konfrontacja z francuskimi kolejami. W dodatku dziś zaczynają się ferie, więc pociągi są całkowicie nabite przez młodzież szkolną, wracającą ze swoich szkół z internatem i z wielkimi walizami, do rodzinnych domów. Ostatecznie udaje mi się znaleźć rozkładane krzesełko przy toalecie :):):)

Gwoli ścisłości, mieszkanie Vincenta jest w Anglet – to miasteczko graniczące z Biarritz i z Bayonne. Ciężko znaleźć granice między jednym i drugim, i drugim i trzecim -trochę to przypomina polski Śląsk, gdzie miasta zazębiają się jak osiedle z osiedlem. Mieszkanko jest bardzo przytulne, z małym salonikiem z antresolą, na której jest moje miejsce do spania. Vincent postarał się również o zakąski, wino i jakiś prowiant, więc weekend mogę zacząć od świętowania:)

Z mieszkania nad ocean jest 20 min na piechotę i najbliższa plaża to osławiona przez nieszczęśliwą historię miłosną Chambre d’Amour – czyli komnata miłości. Według legendy ukryła się tam para, której rodzina nie akceptowała ich związku. Schronili się w grocie, z której nie mogli się wydostać z powodu przypływu i zostali tam na wieki… Groty w tej chwili nie można zwiedzić ze względu na spadające odłamki skalne.

Nad ocean w sobotę rano zgarnęła mnie Agnes, dziewczyna z Kraju Basków, którą poznałam 5 lat temu na warsztatach na włoskiej wyspie Ischia. Znalazłam się tam wtedy przypadkiem dzięki Marii, (zobacz ten wpis), która – jako trenerka tańca – wybrała się tam na warsztaty z innymi uczestnikami. Agnes mówiła słabo po włosku i angielsku, ale udało nam się wtedy dogadać, ponieważ pozostali Włosi z grupy w ogóle nie mówili po angielsku.

W konsekwencji zaprosiłyśmy się potem na Fejsbuku do grona znajomych i tym samym zawęziły rozmiar kuli ziemskiej. Niecały tydzień temu znów okazało się, jaki świat jest mały, ponieważ Agnes zobaczyła mój wpis na Fejsie z zaznaczoną lokalizacją i odezwała się do mnie. Okazało się, że akurat w ten weekend będzie w Biarritz i możemy się spotkać na chwilę w sobotę.

Jako ciekawostkę nr 1, dla porównania rzeczywistości we Francji i w Polsce, napiszę, że Agnes ma w tej chwili roczny 'przymusowy’ urlop od pracy z powodu pseudopandemii. Jak wiadomo, zajęcia zorganizowane w pomieszczeniach są zakazane, zatem ona, jako trenerka tańca, nie może ich prowadzić. Nie oznacza to jednak, że została bez środków do życia – przez cały roczny urlop dostaje od rządu francuskiego normalną pensję. Przecież to nie jej wina, że są takie obostrzenia. Komentarz na temat sytuacji w PL sobie podaruję…

Biarritz
 Rocher de la Vierge, Biarritz

Całą sobotę spędziłam przemierzając kilometry wzdłuż linii brzegowej na trasie Anglet-Biarritz-Anglet zahaczając o sztandarowe punkty widokowe, latarnię morską, skwerki, skałki, mostki, malownicze zieleńce, a to wszystko z widokiem na ocean. Oczywiście musiałam przejść wzdłuż największej plaży w mieście o nazwie La Grande Plage.

Biarritz
La Grande Plage

Jako ciekawostkę nr 2 dodam, że na trasie od latarni morskiej do miasta jeździ mały śmieszny autobusik, jak z komiksu, zupełnie za darmo, więc można się nim przewieźć do miasta i z powrotem. Ja postanowiłam być twardzielem i całą trasę pokonałam pieszo (w sumie ok. 10 km). Unikam też miejsc, w których trzeba nosić maski, a transport publiczny niestety do takich należy.

Zatem przez kilka godzin wentylowałam płuca podczas spaceru, wdychając oceaniczną bryzę i rozkoszując się piękną, słoneczną pogodą. Wielka Plaża w Biarritz bardzo przypomina mi Bondi Beach w Sydney, chociażby ze scenerii – kształtu zatoczki, skałek, klifów i surferów. Surferzy są wszędzie tak jak w Australii. Popularne są też deski z wiosłem typu SUP (Stand up paddle) i kajaki.

Kościół w stylu gotyskim Église Sainte-Eugénie de Biarritz 

 

latarnia morska w Biarritz
Lataria morska w Biarritz

 

Niedzielę spędziłam już totalnie przy oceanie i plaży od strony Anglet. Atmosfera była bardzo wakacyjna i letnia ze względu na tłumy surferów i grupek grających w piłkę plażową.

Na powrót do Mont de Marsan zdecydowałam się za pośrednictwem blablacar, którego kierowca, Olivier, okazał się mieć ojca pochodzącego z Polski. Niestety, ze względu na jego słaby angielski nie udało mi się uzyskać żadnych szczegółów poza tym, że ojciec wyjechał z kraju jako mały chłopiec. Natomiast Olivier 2 lata temu odwiedził Polskę, w tym oczywiście Kraków, Nową Hutę, Wieliczkę i Oświęcim.

Jechała też z nami druga pasażerska, młoda dziewczyna o imieniu Marie, która dla odmiany mówiła bardzo dobrze po angielsku. Cena za przejazd była o połowę niższa niż pociąg, który na tej trasie kosztuje 13.50 euro. Do blablacar zachęcam także ze względu na brak konieczności przesiadki; jest szybciej, sprawniej, wygodniej. 

Czy polecam odwiedzić Biarritz? Hmm, jeśli chodzi o urok miejsca, to jak najbardziej. Niestety, nie wiem za wiele na temat innych aspektów miasteczka oprócz tego, że kiedyś był to kurort dla zamożnych. Podoba mi się architektura i przepiękna linia brzegowa oraz majaczące w oddali Pireneje i Hiszpania. Nie wiem jednak nic więcej na temat np. cen w sklepach czy restauracjach oraz infrastrukturze. Za kawę i wodę w knajpie przy oceanarium z widokiem na ocean zapłaciłam 1.50 euro. Chyba nie tak tragicznie;) W Polsce na pewno zapłaciłabym więcej.

Kraj Basków również jest na razie dla mnie niezgłębioną księgą, którą będę powoli studiować, bo to niezwykle interesujący region z zupełnie odrębną historią, folklorem, kuchnią i architekturą. Póki co, wiem tylko, że fr. Pays Basque to kraina historyczna na pograniczu Hiszpanii i Francji, położona nad Zatoką Biskajską, zamieszkana w znacznej części przez Basków. I Biarritz należy do tej krainy:)

C.D.N.

Typowa architektura dla Kraju Basków

Więcej zdjęć z tej wycieczki zobaczysz TU.

Coś mi mówi, że może Cię też zainteresować:

🚗 Trusted car rental

Find the best prices for car rental worldwide in one place.

Book now

Planujesz podróż na Wyspy Kanaryjskie?

Sprawdź moje dwa sprawdzone produkty, które pomogą Ci przygotować się do wyjazdu!

E-book Kanaryjski Alfabet

E-book:
Kanaryjski Alfabet

Zobacz e-book
Spersonalizowany Plan Podróży

Spersonalizowany
Plan Podróży

Zobacz plan

Oszczędź czas i odkrywaj Kanary jak lokalsi!

2 Komentarze

  1. Kraj Basków to zdecydowanie jeden
    z najpiękniejszych i najbardziej magicznych regionów Europy jaki widziałam. Są to naprawdę niesamowite wioski położone nad wybrzeżem Atlantyckim, które zapierają dech w piersiach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W piątek 16 października mija dokładnie miesiąc od mojego przyjazdu do Francji. Wybieram się też po raz pierwszy do Biarritz. Tak, tak, tego burżujskiego, snobistycznego Biarritz;) A jak było naprawdę???;)