Bilbao w deszczu to ponoć standard o tej porze roku. Nie przewidziałam tego. Miasto przywitało mnie angielską pogodą 11 grudnia w piątek.
Między Francją, a Hiszpanią kryje się Kraj Basków, a w nim przepiękne, nadmorskie Biarritz. To tutaj przenocowałam po raz ostatni przed opuszczeniem Francji i piątkową „przeprawą” do Bilbao. Mieszkania, tak jak poprzednio, użyczył mi Vincent, partner Rebeki.
Do Biarritz dostałam się za pośrednictwem niezawodnego blablacar, które polecam w każdej sytuacji, nie tylko takiej, jak w tym roku, kiedy środki komunikacji publicznej nie kursują. Zasadniczo – jest szybciej, sprawniej, taniej, a co ważniejsze – można poznać kogoś ciekawego i przejechać się niekonwencjonalnym pojazdem, czyli campervanem 🙂 Tak właśnie zdarzyło się podczas mojej podróży do Bilbao (patrz poprzedni wpis). Taka przygoda nie zdarza się często i jestem szczęśliwa, że przyszło mi podróżować w ten właśnie sposób. I to jest też kolejny podwód, dlaczego warto korzystać z blablacar. Nigdy nie wiesz, co tam fajnego wszechświat dla ciebie przygotował w kwestii transportu i człowieka.
Skąd w ogóle pomysł na Bilbao?
W niedzielę muszę dostać się na lotnisko na popołudniowy lot do … . No właśnie. Niespodzianka. Zerknij na kolejny wpis 🙂 W normalnych okolicznościach zapewne w niedzielę rano próbowałabym się dostać autobusem lub pociągiem na to hiszpańskie lotnisko prosto z Francji, ale że mamy czasy nienormalne, podróż musisz planować z wyprzedzeniem i to w dodatku 2-dniowym, bo nie ma innej opcji transportu.
Noclegi w hotelu są prezentem od Rebeki (patrz kolejny wpis), zatem otrzymałam jeszcze pod drodze nieplanowaną atrakcję – dwudniowy pobyt i zwiedzanie Bilbao.
Miasto wita mnie deszczem. W piątek bary i restauracje są jeszcze zamknięte, ale od soboty rusza przedświąteczna lockdownowa “odwilż” i wszyscy z tego powodu są bardzo podekscytowani.
W sobotę rano wędruję pod Guggenheim Museum zobaczyć budynek, fontanny i …rzeźbę ogromnego pająka, symbol miasta o nazwie Mamá. To też moja swoista terapia “przeciw arachnofobiczna”. Czy się udaje? Musicie zerknąć na moje wpisy / filmy na Nigdy za późno na Facebooku.
Zahaczam też o słynną halę targową, kolorowe kamieniczki nad rzeką i urokliwe mosty. Trochę włóczę się po mieście, chociaż pogoda nie sprzyja spacerom, bo ciągle siąpi deszcz.
Wieczorem Izidro, znajomy z couchsurfing.org pokazuje mi Bilbao i okolice swoimi oczami. Mogę zobaczyć przepiękne miasto nocą oraz okolice Getxo przy ujściu rzeki Nervion. Tutaj znajduje się ciekawa konstrukcja wyglądająca jak most, po której przesuwa się wiszący prom. Zrobiłam filmik i można go zobaczyć na FB 🙂
Dziś też wszyscy wylegli na ulice, bo wreszcie otwarto knajpy, które były czynne do 20. Mogłam poćwiczyć mój survival Spanish, czyli poprosić o kawę z mlekiem sojowym i o rachunek. 😆 (all Spanish I know;) A nie, jeszcze oliwki i vino tinto;)
Jeśli ten wpis był dla Ciebie przydatny, możesz mnie zaprosić na wirtualną kawę 🙂Sprawdź też, bo warto:
- Alternatywa zawodowo-podróżnicza: Workaway
- Mini lekcje angielskiego na blogu: English is easy
- E-book: Jak tanio podróżować
- Praca zdalna: pomysły na pracę online
- Język angielski: indywidualne lekcje online
- Mój: Facebook, Instagram