La Gomera, czyli bilet na prom w jedną stronę
Polskie ślady, jak się okazuje, są wszędzie. Tym razem znalazłam je na sąsiedniej La Gomerze, maleńkiej wyspie kanaryjskiej i coś mi mówi, że będzie tego solidny ciąg dalszy 🙂
Wezwała mnie La Gomera. Dlaczego kupiłam bilet na prom w jedną stronę?
Wielokrotnie wspominałam tu, na blogu, że świat jest mały ( small world ). Odwoływałam się do historii, w których okazywało się, że albo mamy wspólnych znajomych z kimś na drugim końcu Europy lub świata lub, innym razem, spotykamy kogoś, kto na pozór był dla nas tylko wirtualnym bytem i nic nie wskazywało na to, że kiedyś spotkamy się w realnym świecie, a jednak…
Tym razem nie jest inaczej i będzie o osobie z Polski, która mieszka od 7 lat na Gomerze, a ja …razem z nią, mimo, że jeszcze miesiąc temu nie miałyśmy pojęcia o swoim istnieniu 🙂 Jak to się stało? “To make long story short”, czyli skracając całą opowieść, Ania, bo o niej mowa, jest przyjaciółką bliskiej znajomej mojego kolegi w Polsce. Od słowa do słowa ta informacja trafiła do mnie, kiedy byłam na Teneryfie. Skontaktowałam się z Anią, zaklikało między nami i oto pojawiła się przede mną wizja pomieszkania trochę na Gomerze. Na Teneryfie i tak miałam zmieniać lokum pod koniec stycznia, ale nie znalazłam niczego sensownego na mój budżet, dlatego postanowiłam zmienić lokalizację, Zwłaszcza, że słyszałam o Gomerze same pozytywne rzeczy.
Tak więc 31 stycznia, w sobotę pomachałam Teneryfie good-bye i popłynęłam na sąsiednią wyspę, którą oglądałam niemal codziennie z drugiego brzegu. Czasem jawiła się jak tajemnicza formacja zanurzona we mgle, próbująca się wybić z oceanu do góry pośród chmur.
Rejs z Los Cristianos na Teneryfie do San Sebastian na Gomerze trwa dokładnie godzinę i kosztuje miedzy €35-€45 w jedną stronę (bez auta) w zależności od armatora i pory dnia. Ta cena oczywiście dotyczy nie-rezydentów, bo ci płacą €8. Bilety możesz zarezerwować tutaj.
Oto jestem więc od 10 dni na sąsiedniej kanaryjskiej wysepce i mieszkam u Ani, specjalistki od hawajskiego masażu Lomi Lomi, którym zajmuje się od blisko 30 lat. Ania mieszka na wzgórzu w San Sebastian, skąd roztacza się przepiękny widok na zatokę i góry. Jest też z nami Sonia, przeuroczy i kochany Maltańczyk 🙂
O Ani stworzę oddzielny wpis, bo jej historia to prawdziwy scenariusz filmowy. Wyjechała z Polski w tym samym roku co ja, ale nasze drogi wyglądały nieco inaczej. Opowiem i o tym za niedługo. A tymczasem dodam tylko, że wszechświat mi sprzyja, jeśli chodzi o podsuwanie mi „pod nos” w tej wędrówce wspaniałych ludzi i miejsc. Ania to prawdziwy anioł na mojej drodzę (czasem mówimy też, że może i alien ;),
La Gomera jest zjawiskowa, a poza tym uznawana jest wg. przekazów za pozostałość po legendarnej Atlantydzie. Towarzyszy temu aura tajemniczości, szczególnej energii, niewyjaśnionych zjawisk, dających się zaobserwować tutaj nocą, a także miejsc mocy, których jest kilka na wyspie. Tutaj też znajduje się niesamowity prastary las, który zachwyca swoim ekosystemem. Te rośliny pozostały w takiej formie od trzeciorzędu ( taka era geologiczna 🙂 ) Kiedy przez całą ówczesną “Europę” przewalał się lodowiec i wszystko zamrażał, Wyspy Kanaryjskie pozostały nietknięte. Efektem tego jest np. mlecz wielkości krzaka, ze zdrewniałymi łodygami albo gigantyczne paprocie. Rośliny wyglądają dokładnie jak wtedy, a niesamowitości dodają omszałe drzewa, które przywodzą na myśl scenerię z Czarnoksiężnika z Krainy Oz lub Jurassic Park.
Ania jest moim przewodnikiem po wyspie i mocno pracuje nad pozytywnym PR-em na rzecz La Gomery 😉 Wyspa nie jest duża, ale ma mnóstwo ciekawych 'zaułków’, do których warto się wybrać, nawet na pół dnia. No i te góry, doliny, punkty widokowe oraz zatoczki… ( Niebawem umieszczę wpis typowo o samej Gomerze). Dzięki Ani poznaję też inne osoby oraz mam dostęp do wielu ciekawych wydarzeń. W najbliższą sobotę udajemy się na obiad do malowniczego miejsca na wyspie, bo będzie tam muzyka na żywo. Coś mi mówi, że trochę tu pomieszkam, bo wcale mi się nie chce stąd wyjeżdżać. Zresztą, po co??? Nie wiem, czy to będzie mój dom, ale na pewno baza na trochę:) Czas pokaże, bo plan, jak zawsze, jest otwarty…
Jeśli ten wpis okazał się dla Ciebie przydatny, możesz mnie wesprzeć, zapraszając na wirtualną kawę :). Bloga finansuję sama, jak widzisz – nie ma tu irytujących reklam, brak też sponsora.Tablica ogłoszeń
- E-book: Jak tanio podróżować
- Praca zdalna: pomysły na pracę online
- Język angielski: indywidualne lekcje online
- Alternatywa zawodowo-podróżnicza: Workaway
- Znajdziesz mnie też tutaj: Facebook, Instagram